Kabbalah.info - Kabbalah Education and Research Institute

ADHD – choroba czy rozwój?

Choroba procesu rozwoju

W 1987 roku w ogólnym głosowaniu wśród członków Komitetu Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego uznano występowanie nowej choroby psychicznej znanej jako zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi – ADHD.

Opracowane zostały specjalne preparaty i zaczęto leczenie „choroby”. Tymczasem wyniki „leczenia" ADHD okazały się tragiczne. Czasopismo „Circulation” Amerykańskiego Stowarzyszenia Serca donosi, że na skutek zażywania leków przepisywanych pacjentom z ADHD zmarło kilkadziesiąt dzieci: według Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (US Food and Drug Administration, FDA) 11 dzieci zmarło w wyniku przyjmowania metylofenidatu dostępnego w Polsce pod nazwą Concerta (w USA występuje pod pierwotną nazwą Ritalin), 13 dzieci zmarło w wyniku przyjmowania amfetaminy (substancji czynnej Adderallu i Concerty) i trójka dzieci – przez atomoksetynę (Strattera).

Jednak, według doktora medycyny i znanego neurologa z USA Freda Baughmana, żaden psychiatra lub psycholog dziecięcy nie dostarczył do tej pory społeczeństwu żadnych obiektywnych dowodów świadczących o występowaniu ADHD jako odrębnego stanu patologicznego.

Zazwyczaj mówi się rodzicom, że ich dziecko ma zaburzenie równowagi biochemicznej mózgu, którego najlepiej leczy się bezpiecznymi i skutecznymi lekami stymulującymi… Jednak nikomu do dziś nie przedstawiono żadnych wyników badania krwi, skanowania mózgu lub innego dowodu naukowego, który świadczyłby o występowaniu tak zwanego chemicznego zaburzenia równowagi mózgu dziecka. Dlaczego? Bo takich dowodów nie ma.

Warto zauważyć, że dowody biologiczne potwierdzające występowanie choroby nie istnieją tylko dla diagnozy psychiatrycznej. W przypadku odchyleń psychicznych, lekarze nie są w stanie opisać normy, na której bazują w ustalaniu diagnozy i leczenia psychiatrycznego.

Innymi słowy, stan, który obecnie uważany jest za normę dla współczesnych dzieci – nadmierna (z naszego punktu widzenia) aktywność, dociekliwość, nietolerancja, agresja, egoizm – jest interpretowany bezpodstawnie przez lekarzy jako ADHD. Zaniepokojonym rodzicom natychmiast zaleca się ten czy inny lek, który może „pomóc”.

Jednak czy te stany powinny być leczone? Psychiatrzy biją na alarm: jeśli jeszcze dwa lata temu Rosja na przykład miała około 10 procent dzieci z ADHD, to całkiem niedawno psycholog dziecięcy z Centrum Rehabilitacji Psychologicznej Moskwy oznajmił, że objawy nadpobudliwości ma już 80% dzieci.

Czy to epidemia?! Nie, po prostu mamy nowe pokolenie, które ma inne potrzeby, inne pragnienia, ogromny temperament i bardzo wysoki poziom egoizmu. Jest to prawidłowość, naturalny proces rozwoju, ewolucji ludzkości. Przecież nasze pokolenie także bardzo różniło się od poprzednich, tylko wcześniej nie zbijało się na tej różnicy finansowej fortuny.

Musimy zaakceptować nasze dzieci takimi, jakie są, i wyjaśniać im, co naprawdę z nimi się dzieje. Przecież w naturze wszystko ma swój konkretny, ściśle określony cel.

Czas dorosnąć

Współczesny człowiek, mimo rozwoju kultury i technologii, zachował w dużej mierze prymitywne poglądy na temat natury: albo uważa ją za ślepą, bezduszną i gotów jest wykorzystać wszystkie jej dobra, albo ożywia ją, nadając siłom natury swoje własne emocje i ubóstwiając je. Człowiek myśli, że jeśli złagodzi prawo zarządzające wszechświatem, to ono zmieni swój wpływ na niego. To tak, jakby modlić się do prawa grawitacji, aby pozwoliło mu skoczyć z dachu i nie zabić się.

Trudno człowiekowi zrozumieć, że przebieg jego rozwoju jest w rzeczywistości celowy i to posunięcie do celu przejawia się we wszystkim: w katastrofach, w głodzie, w chorobach itd. W ten sposób natura popycha nas do osiągnięcia takiego stanu, w którym zaczniemy zastanawiać się nad sensem własnej egzystencji. Ale żeby to pojąć, musimy się wznieść na poziom, na którym będziemy mieli możliwość poznania tego prawa natury, które zarządza wszechświatem.

Dobrze to ilustruje stara przypowieść:

Małego chłopca przeprowadzono do krawca, aby ten uszył dla niego garnitur na święta. Chłopiec długo i dokładnie wybierał tkaninę i wskazał na najpiękniejszą ze wszystkich. Ostrożnie trzymał ją w rękach, jak gdyby była największym skarbem na świecie. Po długich namowach dziecko wreszcie oddało krawcu swój skarb, nie spuszczając jednak wzroku z tkaniny.

Krawiec wziął z chłopca miarę i zabrał się do pracy. Najpierw mistrz wykonał kredą oznaczenia na tkaninie, czym wywołał zakłopotanie małego klienta, u którego nawet łzy napłynęły do oczu. Ojciec z wielkim trudem przekonał syna, aby nie płakał, próbując wyjaśnić, że tak musi być. Chłopiec posłuchał namowy ojca, ale nie na długo. Jak tylko nożyczki zrobiły pierwsze cięcie, on nie wytrzymał i z dzikim okrzykiem rzucił się na krawca. Nic nie pomagało – ani namowy, ani obietnice. Tak trwałoby to dalej, jeśli by krawiec nie postawił warunku, że jest on gotów uszyć garnitur, ale tylko, jeśli dziecka nie będzie w warsztacie tak długo, aż cała praca będzie skończona. Ojciec zgodził się i dosłownie siłą zabrał „buntownika” do domu.

Minęło dwa dni, ale chłopiec nie mógł zapomnieć „pastwienia się” nad piękną tkaniną. Był on obrażony zarówno na ojca, jak i na krawca. Myślał, że ojciec go nie kocha – dał prezent i zabrał go z powrotem. Nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Na progu stał krawiec z paczką w ręku. Przeszedł on do pokoju dziecięcego, gdzie był chłopiec. Na sam widok krawca dziecko zmarszczyło brwi, jego oczy napełniły się łzami i odwrócił się do okna.
Tymczasem krawiec odwinął paczkę i rozłożył na łóżku garnitur.

Mały chłopiec, widząc znajome kolory, powoli zbliżył się do łóżka i spojrzał na gotową odzież. Matka poprosiła syna, aby przymierzył garnitur. Mały „buntownik” był tak zaskoczony i zachwycony, gdy podszedł do lustra: patrzył trochę obrażony, ale ubrany w niezwykle piękny, dopasowany na siebie garnitur. Chłopiec długo przyglądał się sobie w lustrze w nowym, szytym bez najmniejszej skazy ubraniu i z każdą sekundą jego radość byłą coraz większa i większa, aż zaczął biegać po mieszkaniu, zupełnie zapominając o swoich rodzicach i o krawcu, który „popsuł” tkaninę. Był taki szczęśliwy.

Dopiero po pół godzinie podszedł do krawca i do rodziców i szczerze podziękował im za taki cudowny prezent. Zrozumiał, że jego ojciec i matka kochają go i życzą mu tylko dobra.

W naiwnym postrzeganiu dziecka wszystko, co nie pasuje do jego wizji świata, jest złe. Dlatego, kontynuując mądrą logikę przypowieści, chce się powiedzieć: „Nie bądź jak małe, kapryśne dziecko, wyrywające kawałek tkaniny z rąk krawca, który zamyślił i szyje dla nas najpiękniejszy garnitur. Przeciwnie, zgódźmy się świadomie – właśnie świadomie – z jego zamysłem i pomóżmy mu w tej trudnej pracy.”

Przecież tym „krawcem” jest sama wszechobejmująca natura, która, chociaż nie ma ludzkich emocji, kocha nas z całych sił twórcy i życzy nam tylko dobra. Jesteśmy dla niej jednym organizmem, bez podziału na białych i czarnych, żółtych i czerwonych, na chrześcijan i muzułmanów, na biednych i bogatych itd. Ona chce, abyśmy świadomie uczestniczyli w procesie życia i cieszyli się nie tylko z wyników, ale także z samego procesu – procesu budowania zdrowego społeczeństwa opartego na zasadzie altruizmu, „miłości do bliźniego", co doprowadzi nas do nowego poziomu życia – życia pełnego miłości i życzliwości, życia bez chorób, wojen i przemocy, gdy nie będziemy się bać wypuszczać dzieci z domu bez opieki. Czegokolwiek byśmy nie robili, nawet nieświadomie, nie będziemy mogli zaszkodzić innym i szkoda ta nie wróci do nas, bo każdy będzie działać w oparciu o pragnienie bycia podobnym do jedynego, zarządzającego wszechświatem prawa, łączącego wszystkie części natury w jeden organizm.

 

Kabbalah for beginners